Jack Prelutzky

Najlepszy przyjaciel

Najlepszą kumpelą jest Okropna Ania,
Trafiła mnie w oko podczas prób strzelania.
Drugim dobrym kumplem Jest Podstępny Jacek,
Który po kryjomu chciał mi ukraść placek.
Trzecim dobrym kumplem jest Maksym Padalec,
Który mnie nadepnął i złamał mi palec.
Paskudna Aniela, czwarty druh kochany.
Przez nią na temblaku noszę nos złamany.
Piątym przyjacielem jest Tadek Niejadek,
Który z całej siły kopnął mnie w pośladek.
Szóstą przyjaciółką jest Ola Niemiła.
Ona zawsze przykra i zrzędliwa była.
Siódmym przyjacielem jest Mateusz Monster.
Jego wejścia ciałem zawsze są za ostre.
To są przyjaciele, których muszę znosić.
Myślę, że wystarczy i… że mam ich dosyć.

Gdy rano Jasio z łóżka wstanie

Gdy rano Jasio z łóżka ruszy
Spodnie wjeżdżają mu na uszy.
Nie tam – rozlega się głos mamy.
To nie jest miejsce dla piżamy.
Lecz wyżej uszu, na czuprynie,
Spodnie wciąż leżą po godzinie.
Wieczorem, w spania czas jasiowy,
Spodnie zjeżdżają na dół z głowy.
Ściemniając światło śpiewa mama:
Dobranoc synku, śpij do rana.
I wtedy, całkiem bez powodu
Spodnie zjeżdżają mu do spodu.

Zuzanna

Zuzanna w niedzielę mnie sprała,
I sprała mnie znów w poniedziałek.
Sprała mnie także we wtorek.
Pod okiem mam czarny kolorek.
Podwójnie znów sprała mnie w środę
I w czwartek rujnując urodę,
Lecz kiedy znów w piątek mnie sprała,
To już mnie zdenerwowała.
„Dość tego” – krzyknąłem na nią,
„Nie cierpię, gdy spuszczasz mi lanie.”
„Dobrze” – odrzekła. A potem –
Ugryzła mnie w zeszłą sobotę.

Ciesz się, że masz nos na twarzy

Nos w środku twarzy położony
Najlepiej jest umiejscowiony.
Gdyby gdzie indziej się znajdował
To może byś go nie szanował.
Wyobraź sobie nie daj Boże,
Nos położony gdzieś na nodze.
Przy takiej dziwnej dyslokacji
Wąchałbyś stopy przy kolacji.
Nikt nie byłby na świecie zdrowy,
Gdyby na samym czubku głowy
Umiejscowione były nosy.
Wciąż by je łaskotały włosy.
A gdyby nos wyrastał w uchu,
Doszło by w głowie do wybuchu,
Gdyby nas wzięło na kichanie.
Mózg by rozprysnął się na ścianie.
Jeśli twój nos między uszami,
Brodą, ustami i oczami,
Równiutko w środku głowy leży,
To ciesz się, że masz nos na twarzy.

Nieprzewidywalna

Siostrzenica Pana Dzbana,
Jak zwykle bardzo narwana,
Stwierdziła, że po trochu
zje jego nowy samochód.
Pewnego ranka raźnie
Spożyła cały gaźnik;
A potem dla relaksu
Reflektory i klakson.
Schrupała szybę i klamki,
Kierownicę i zamki,
Oś, świece zapłonowe,
Tłoki, pierścienie tłokowe.
Pompę paliwa, hamulec,
Gaz, wydechową rurę.
Amor-ty-zatory,
Cylindry, kolektor, zawory
I sprzęgło naturalnie.
Na deser zaś radialne
Opony, które w połowie
Były w stalowej osnowie.
Kiedy przyjechał wujek,
Gumę do żucia żuje
z resztek węży i rurek
i elektryczny sznurek.
Zawołał: „Co robisz dziewczyno!
Zbłąkana zakało rodziny!”
– „Już nic nie mogę uczynić
Bo mi zabrakło benzyny.”