Edgar Albert Guest

Dobry mały chłopczyk

Był chłopiec, który nie rozdarł ubrania,
Który prawie nigdy nikogo nie zranił,
Który nigdy siostry nie przywiódł do szału,
Nigdy nie robił niegrzecznych kawałów.
Chłopiec co był miły dla mamy i taty
I nigdy nie zasłużył na kary lub baty.
A ludzie zawsze zgodnie przyznawali,
Że był grzeczny i każdy go chwalił.
Chłopiec ten był jak aniołek w niebie,
Choć lat miał zaledwie wtedy tylko siedem
I nie płakał nigdy przy płukaniu włosów,
Nawet kiedy szampon dostał się do oczu.
Gdy z okazji wyjścia był ładnie ubrany
Uważał by koszuli czasem nie zaplamić.
Był ostrożny mając odświętne ubranie
Aby błoto czasem nie upadło na nie.
Pilnie uczył się przez całe ranki i wieczory
Poznając działania, cyfry, litery i wzory.
Chociaż go zabawa z piłką przyciągała
Przychodził od razu, gdy mama wołała
I nigdy w domu nie urządzał wojny
Ale był jak myszka cichy i spokojny.
Lubił myć do czysta ręce oraz buzię.
Wciąż pracował nigdy nie myśląc o nudzie.
Zawsze, kiedy był zabawą zmęczony
Sprzątał swoje klocki oraz samochody.
Porządkował rzeczy swoje doskonale.
Odkładał na miejsce, aby mógł je znaleźć.
I ten dobry chłopak ożenił się z mamą
I jest dzisiaj moim ukochanym tatą.

Odwaga nocą

Ciemną nocą po północy, gdy tonąłem w snach,
Gonił mnie okropny słoń o błyszczących kłach.
Zionął ze swej trąby parą i bardzo się bałem
Groził, że mnie roztratuje, ale nie krzyczałem.
Nie zobaczył, że ze strachu mam nogi jak z waty
Bo wczołgałem się z miejsca pod kołdrę do taty.
Raz żył olbrzym trzygłowy, z gębą tak straszliwą…
Ścierał kości na mąkę i robił pieczywo.
Ruszył by mnie złapać gorącym ramieniem.
Z każdych ust buchały mu złote płomienie.
Ale nie był dość sprytny ten olbrzym kudłaty.
Nim mnie dostał… wślizgnąłem się do łóżka taty.
Czego bać się mam, co nocą nie daje spokoju.
Raz goniło mnie sto duchów dookoła pokoju
I znienacka zaczęły mi po łóżku skakać
Myśląc, że tam schowam się i dam się im złapać
Bo się zmęczę. Ale bardzo zawiodły się na tym
Gdy im się wymknąłem… wprost do łóżka taty.
Żadne strachy tam nie mogą liczyć na dostępy
Bo tata porachowałby im wszystkie zęby.
Mogą tylko gnieździć się w pokojach dzieci
Czaić, grozić w nadziei, że nas strach obleci
Ale ja nie jestem tchórzem! Porzucam piernaty,
Biegnę i wczołguję się… wprost do łóżka taty.