Elizabeth Alexander

Blues

Jestem leniem,
Najleniwszym leniem
na świecie. Śpię dniem
Gdy chcę.
Aż mi twarz opuchnie
Aż zmiędlony uśmiech
Jest gorący i suchy.
Ja słodycze jem
I ciasta przed obiadem.
Śmietana i krem.
Na pieczywo kładę dżem
I gnuśnie przerabiam w brzuchu
W żółte podskórne kluchy.
Czasem przy niedzielnym obiedzie
W piżamie siedzę w nieładzie
Z tasiemką zwisającą do ziemi
Nie przyszytą. Wiele dni
Nie ćwiczyłam, choć się zbieram
I mając ten zamiar, pocieram
Brzuch i leżę. Co gorsze,
Leniwe są moje wiersze.
Zgłoskowe zamiast jambicznych,
Krzywe i nierytmiczne,
Krótkie, gdy inni w utworach
Tworzą tomy. Na przykład wczoraj:
Nie pracowałam!
Siadam w auto i prowadź …
Po pasażach kupować:
Skarpety, majtki, gadżety
Za cudze i na kredyt.
Pomyśleć, że jako dziecko
Miałam tylko jedną nieobecność.
Dodatkowe lekcje co dzień
O czwartej czterdzieści pięć
W soboty, łatwe z początku,
Aż do trudnych do piątku.
Pomyśleć, że znałam pośpiech,
Pilność biegu szczurów po ser
I imigrantów. Radio stale
Nastawione na tą samą falę,
Co mówi o ścieżce awansu.
Plan pracy na miesiące. Pracuj
I nie przynieś wstydu rodzinie,
Która ciężko pracowała na swe imię.
Lenistwo to grzech. Do zera
Wypal się i zatyraj.
Unikałam snu przez lata,
Powtarzając sobie za to
Wiadomości ze świata:
Niedalekie ucieczki z więzień,
Grubych ludzi,
Którzy jedli pieczone kurczaki
By się zbudzić martwi.
We śnie szukam poematów
Do litery V podobnych z kształtu
Lub w kształcie klucza lecących ptaków,
Lub otwartych ramion mówiących:
„Wybaczam Ci wszystko”
.